O blogu
Celem zaistnienia niniejszego bloga jest pisanie o kinie. Tym mi najbliższym, stąd pewnie niewiele pojawi się w tym miejscu recenzji jednoznacznie krytycznych, to z jednej strony, z drugiej - niewątpliwie znaczna większość zamieszczanych tu tekstów dotyczyć będzie filmów szerzej nieznanych. Trochę w sposób nieunikniony, ale trochę też celowo.
I o sobie
Na początku był "Indiana Jones i Świątynia Zagłady".
Zaczęło się w dzieciństwie, od coniedzielnych wyjazdów z tatą i bratem do kina, od "Jonesa", "Nieśmiertelnego", "Elektronicznego mordercy", "Obcego", "Niesamowitego jeźdźca" a nawet – czego pamięć nie wyparła – od "Klątwy doliny węży". Potem pojawiły się wypożyczalnie i odtwarzacz marki Sanyo. W bardziej już mym dorosłym życiu widza najważniejsze okazały się dwa wydarzenia. Pierwszym chronologicznie był festiwal Nowe Horyzonty w Cieszynie w 2005 roku, pierwszym właściwie - obecność na portalu Filmweb, dzięki któremu miałem wielką przyjemność poznać kilka osób, których wkład w moją przygodę z kinem, i jego rozumienie, okazał się nieoceniony i pod niejednym względem przełomowy: Magdę, Piotra, Celę i Marcina.
Za najlepszy film w historii kina uważam "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Sergia Leone. Nad najgorszym nigdy się nie zastanawiałem. Żadnych innych filmów nie widziałem tak często jak "Myszy i ludzi" Gary'ego Sinise i "Fucking Amal" Lukasa Moodyssona. Z współczesnych twórców do moich największych ulubieńców zaliczają się: Koreańczycy Lee Chang-dong i Bong Joon-ho, Amerykanin Paul Thomas Anderson, Francuz Bruno Dumont i Japończyk Hirokazu Koreeda. W ostatnich latach bliskie jest mi zwłaszcza kino koreańskie i japońskie, toteż o tych kinematografiach będzie tu pewnie najwięcej. Bardzo dużymi autorytetami spośród piszących o filmie są dla mnie Tadeusz Sobolewski i Michał Chaciński. Jestem raczej nadwrażliwcem.
Serdecznie zapraszam. :)
I o sobie
Na początku był "Indiana Jones i Świątynia Zagłady".
Zaczęło się w dzieciństwie, od coniedzielnych wyjazdów z tatą i bratem do kina, od "Jonesa", "Nieśmiertelnego", "Elektronicznego mordercy", "Obcego", "Niesamowitego jeźdźca" a nawet – czego pamięć nie wyparła – od "Klątwy doliny węży". Potem pojawiły się wypożyczalnie i odtwarzacz marki Sanyo. W bardziej już mym dorosłym życiu widza najważniejsze okazały się dwa wydarzenia. Pierwszym chronologicznie był festiwal Nowe Horyzonty w Cieszynie w 2005 roku, pierwszym właściwie - obecność na portalu Filmweb, dzięki któremu miałem wielką przyjemność poznać kilka osób, których wkład w moją przygodę z kinem, i jego rozumienie, okazał się nieoceniony i pod niejednym względem przełomowy: Magdę, Piotra, Celę i Marcina.
Za najlepszy film w historii kina uważam "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Sergia Leone. Nad najgorszym nigdy się nie zastanawiałem. Żadnych innych filmów nie widziałem tak często jak "Myszy i ludzi" Gary'ego Sinise i "Fucking Amal" Lukasa Moodyssona. Z współczesnych twórców do moich największych ulubieńców zaliczają się: Koreańczycy Lee Chang-dong i Bong Joon-ho, Amerykanin Paul Thomas Anderson, Francuz Bruno Dumont i Japończyk Hirokazu Koreeda. W ostatnich latach bliskie jest mi zwłaszcza kino koreańskie i japońskie, toteż o tych kinematografiach będzie tu pewnie najwięcej. Bardzo dużymi autorytetami spośród piszących o filmie są dla mnie Tadeusz Sobolewski i Michał Chaciński. Jestem raczej nadwrażliwcem.
Serdecznie zapraszam. :)
:) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńPs. Chaciński? Aż tak? Jak Boga kocham, pierwsze słyszę!
Dzięki.
OdpowiedzUsuńPs. Oj, nieuważnie słuchałeś, nieuważnie... :)
Witam i również powodzenia życzę :) Kino azjatyckie nieustannie odkrywania i pogłębiania warte, więc zaglądać będę.
OdpowiedzUsuńP.S Lubię ten kadr z 'Lily', lynchowską nazwę też.
Dziękuję :) I zapraszam jak najczęściej. Miło mi będzie :)
OdpowiedzUsuńhej
OdpowiedzUsuńdopiero teraz odkryłem Twojego bloga
sam pewno tez coś zacznę na blogspocie działać, ale to może za jakiś czas
już nie wiem gdzie się o to zwrócić, ale ale chętnie poczytałbym o Wielce skromnym bohaterze:] daj cynk
Witam :)
OdpowiedzUsuńO "Wielce skromnym bohaterze" coś jutro skrobnę. Dzisiaj się nie wyrobię. Zwłaszcza, że zrobiłem sobie w weekend retrospektywę całego Audiarda i korci mnie żeby trochę więcej o jego kinie napisać.
btw. "Na moich ustach". Jezu Chryste co za film! Już prawie zapomniałem...
walnij jakiś felietonik o jego filmografii:]
OdpowiedzUsuńpo drugim seansie Proroka stwierdziłem, że właśnie Na moich ustach podoba mi się nawet trochę bardziej
piękna rzecz
Cześć.
OdpowiedzUsuńBogactwo merytoryczne i objętościowe Twoich tekstów, każe mi się zapytać, czy studiujesz/studiowałeś filmoznawstwo lub coś pokrewnego ?
Bardzo lubię azjatyckie kino, lecz nie traktuję tego jako hobby, czy pasję, niemniej, czasem ze dwa zdania lubię napisać.
Udzielam się skromnie na polskich stronach poświęconych kinu azjatyckiemu tj :
http://azjamania.pl/ ; http://asiandrama.cp.win.pl/forum/index.php
http://www.kino-azja.pl/ i jeśli miałbyś ochotę również napisać ze dwa zdania odnośnie filmów, byłaby to cenna informacja dla czytelników.
pozdrawiam
(snake1410 z filmwebu)
Witam,
OdpowiedzUsuńNie studiuję i nie studiowałam filmoznawstwa ani niczego pokrewnego. Niestety.
Z powyższych stron znam dawne nanikore czyli azjemanię, swego czasu przez chwilę się tam udzielałem, ale potem stronka padła i nim odżyła straciłem serce do niej (poza tym zapomniałem swoje hasło).
Ale oczywiście nie ma sprawy. Będę zaglądał i jakby co to nie problem parę zdań napisać.
Także pozdrawiam.