czwartek, 2 września 2010

The Disappearance of Alice Creed, reż. J. Blakeson


Uwaga talent! Że tak frazesowo zacznę. Ale też jest to pierwsze, co ciśnie mi się na klawiaturę w związku z pełnometrażowym debiutem J. Blakesona. Z drugiej strony uczciwość nakazuje, aby napisać również, że to po prostu zręczny brytyjski thriller, nic więcej. To też prawda. Ale zręczność to dużo. Tu tyczy się ona i reżyserii i samego scenariusza. Ten ostatni w swoim ogólnym zarysie może się wydawać co prawda dość konwencjonalny (dwóch mężczyzn porywa młodą kobietę licząc, nie bez podstaw, na spory okup, ale sprawy się komplikują...) jednak Blakeson wyciska z niego maksimum. Raz, za sprawą nieszablonowych bohaterów; dwa, rozłożenia akcentów: fabularne wolty z rodzaju tych, które zwykle pojawiają się w zakończeniach, wprowadza już na początku, by później, bez kombinowania, postawić przede wszystkim na ich konsekwencje. Dzięki czemu w najbardziej emocjonującej części filmu napięcie przychodzi niejako naturalnie, siłą rozpędu. A ta jest naprawdę spora.

Całość zrealizowana jest stosunkowo skromnymi środkami. Pojawia się tu zaledwie troje aktorów, a akcja w większości rozgrywa się w jednym mieszkaniu. Tyle że oglądając "The Disappearance of Alice Creed" po raz pierwszy pomyślałem o tym mniej więcej po godzinie. Ten film jest po prostu tak dobry, że w gruncie rzeczy nie sposób rozstrzygnąć czy pewne jego "ograniczenia" są spowodowane niedużym budżetem, czy też są celowym zabiegiem. W pokrewnym gatunkowo kinie wcale nie łatwo o podobne wątpliwości. Cacko.

4 komentarze:

  1. Kolejny film w kolejce do obejrzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jadę. Lepiej, żeby faktycznie był taki dobry... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że faktycznie był. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie. Mimo niskiego budżetu i ograniczeń wyszła z tego bardzo "filmowa" rzecz. Aż w trakcie uznałem że trochę mało rozpisana na dialogi. Niby trochę cierpi na tym psychologia postaci, ale z drugiej strony nie kaleczy to filmu w żaden sposób bo tak jak mówisz to kino gatunku i mimo tego że film skupia się na relacjach między ludźmi to nikt tu na Ozona nie pozuje... W każdym razie w zamian znajdziemy w tym filmie naprawdę dużo "akcji" której trudno się spodziewać po tak "kameralnym" filmie.

    Tez mi się podobał 7-8/10.

    OdpowiedzUsuń