Zgapiając od Kamila i Marcina, wrzucam listę moich 10 ulubionych filmów. Pomijając pierwszą trójkę, kolejność jest przypadkowa. W zestawieniu poprzestawałem na jednym filmie konkretnego reżysera, w przeciwnym razie wyglądałoby to trochę inaczej.
Oasis, reż. Lee Chang-dong (2002)
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, reż. Sergio Leone (1968)
Mulholland Drive, reż. David Lynch (2001)
Spragnieni miłości, reż. Wong Kar-Wai (2000)
Gorące źródła Akitsu, reż. Yoshishige Yoshida (1962)
Cementowy ogród, reż. Andrew Birkin (1993)
Memento, reż. Christopher Nolan (2000)
Na moich ustach, reż. Jacques Audiard (2001)
Łowca androidów, reż. Ridley Scott (1982)
Twentynine Palms, reż. Bruno Dumont (2003)
No fajnie. Dobrze, że być może moim wzorem poszukałeś ładnych posterów. Ten od "Memento" bardzo fajny ;)Lista bardzo spoko, nieoczywista. Nie oglądałem trzech tytułów, więc zawsze jakieś zaskoczenie. No i dwa tytuły się nam powtarzają.
OdpowiedzUsuńTak, Twoim wzorem starałem się znaleźć ładniejsze postery. Twój "Mulholland Drive" ładniejszy od mojego, ale nie chciałem kraść. ;) Z Twojej listy nie widziałem 4 tytułów, z których zwłaszcza za filmy Yanga i Hsiao-Hsiena muszę się w końcu zabrać ("Chłopca z ulicy Guling" kiedyś już zacząłem oglądać, ale w złym czasie, nie mogłem się skoncentrować i odpadłem po godzinie).
UsuńFajnie, że byłem jakąś inspiracją przy tej liście :) No mój "Mulholland drive" to najlepsze co w necie można znaleźć, ale twój też spoko. Nie widziałem go wcześniej zresztą. Zdradzić mogę, że mam tyle zajebistych posterów przeróżnych filmów zapisanych na dysku, że chyba uruchomię stronę tylko z nimi, albo będę wrzucał na bloga. Jakich jeszcze dwóch nie widziałeś? No przy Chłopcu trzeba się poddać jego rytmowi i nastrojowi, bo inaczej nici z oglądania. W ogóle te tłumaczenie mnie wkurza - po ang. brzmi ładniej - "A Brighter Summer Day" (z Elvisa brane bodajże).
OdpowiedzUsuńPozostałe, których nie widziałem to "Szalony Piotruś", ale ja nie przepadam za Godardem; i "Powiększenie"... nie chciałem się do tego przyznawać.
UsuńNajlepszy (albo prawie najlepszy) plakat do "Mulholland Drive", jest autorstwa Swavy Harasymowicza, wisi u mnie na ścianie i wygląda tak:
http://www.polishposter.com/Merchant2/merchant.mvc?Screen=PROD&Product_Code=4068
:)
Bardzo fajny pomysł z taką stronką z najciekawszymi posterami.
To jedyny chyba Godard, który się dziś naprawdę broni. Muszę jeszcze odświeżyć "Weekend", by potwierdzić sobie to. "Powiększenie" oglądałem po raz pierwszy w gimnazjum i wtedy nie byłem przygotowany na to. Znaczy, nawet mi się podobało, ale bez szału. Jednak kilka miechów temu odświeżyłem i zostałem zmieciony. Antonioni kiedyś u mnie sromotnie przegrywał z takim Godardem, ale dziś Włoch jest jednym z tych najważniejszych. Już na samych swoich płaszczyznach "Powiększenie" zmiata niemal wszystko w kinematografii światowej. Film, który pewnie z każdym kolejnym seansem będzie odkrywał coś nowego. A tego o wielu filmach powiedzieć nie można. No i zainspirował dwa piękne obrazy, "Rozmowę" i "Wybuch". Czego chcieć więcej.
UsuńCo do plakatu - znam go, ale upieram się przy swoim ;)
Co do pomysłu - zobaczymy jak się to potoczy :)
O kurcze z tym "Powiększeniem" to prawdziwy coming out. To dobrze, że to wrzuciłeś z siebie, mogłeś zaliczyć przypadłość Zeliga. I co wtedy? A może już to miałeś?
OdpowiedzUsuńJa z twoje listy nie widziałem trzech filmów. Choć jeden z nich prawie zobaczyłem, ale coś stanęło mi na przeszkodzie. Ale się nie podam!
Szczerze mówiąc nie bardzo wiem o co chodzi z tą przypadłością Zeliga, bo filmu Allena też nie znam.
UsuńNic na siłę :)
Nie będę jej objaśniał, od tego jest film. Ale jeśli w towarzystwie będziesz popisywał się wiedzą np. o filmie którego nie widziałeś, to nie zdziw się, że pewnego poranka obudzisz się jako nazista. To bardzo poważna przypadłość.
UsuńEch, patrze na plakat Emmanuelle Devos, Boże ona ma coś w sobie. Ostatnio oglądałem inny film z nią, to był drugi seans z tym filmem, prawie trzy godziny. Ten jej uśmiech, taki wiedzący lepiej, ironiczny, wspaniały. Uwielbiam aktorki o nieoczywistej urodzie, które swoją obecnością na ekranie uwodzą widza. Przynajmniej mnie.
Jak miło to czytać! Uwielbiam Devos. Najpiękniejsza "brzydula" ever. Potrafi być jednakowo przekonująca zarówno jako brzydkie kaczątko (jej rola w "Na moich ustach" - prawdziwie wybitna, roznosi w strzępy męskie kino i robi z niego kino kobiece), jak i jako modelka (też u Audiarda - "W rytmie serca"). Jest magnetyzująca. Ciepła. Inna. Co to za film, o którym wspominasz? Z takich dłuższych z nią znam "Królowie i królowa" i znakomite "Świąteczne opowieści", oba Arnauda Desplechina. Może coś z tego? Z innych polecam również "Żonę Gillesa" Frédérica Fonteyne'a. Piękna rola, i film również.
UsuńPrawie trafiłeś, to film Desplechina, ale żaden z tych, tylko "O co chodzi w seksie?" (ciekawe ilu widzów nacięło się na tym filmie przez ten tytuł, ja bym dał "Życie seksualne doktorantów"). To jest jeden z pierwszych filmów z nią, jest bardzo dziewczęca, przez cały film uwodzi bohatera, a on jej nie chcę. Za to reżyser ma do niej słabość, bo jest jej na ekranie najwięcej, w pewnym momencie wręcz zostaje sama, a nie jest bohaterką filmu. Sam film jest świetny, wypełniony typowym francuskim gadaniem, bardzo rohmerowy, dużo tu też z Balzaka. No i teraz wiem, co sądzić o kobietach, które w ogóle nie palą papierosów.
UsuńKorciło mnie, żeby coś napisać o tym filmie na blogu, ale nie będę ryzował, że nie skończę. Mam już ponapoczynanych z 10 wpisów. Np. miałem napisać o "Tęsknocie Veroniki Voss", powybierałem do tekstu mnóstwo zdjęć i go nie skończyłem. Łajdak ze mnie.
Za to nie widziałem tych dwóch co wymieniłeś. A nawet mam chęć jeszcze coś jego zobaczyć. Ciekawe, że Desplechina jest ceniony przez Wesa Andersona, podobno nawet się zakolegowali.
"Żonę Gillesa" wodziłem, to film fetysz, tylko wspomnieć o rozwieszaniu praniu. Jak to wygląda i z taką aktorką.
"Świąteczne opowieści" zobacz koniecznie. Naprawdę - perła. Mając w pamięci ten film, chyba rozumiem dlaczego akurat Wes Anderson ceni Desplechina. Ale nie potrafiłbym tego dobrze wyjaśnić w tym momencie.
UsuńCo do wpisów, zaczętych, nieskończonych, znam to aż za dobrze z doświadczenia.
Witam
OdpowiedzUsuńWielu z tych filmów nie widziałem a już szczególne zaległości mam w kinie azjatyckim, dlatego dzieła takie jak "Oasis" czy "Gorące źródła Akitsu" zupełnie nic mi nie mówią. Ale tym większe zainteresowanie budzą.
Nie mogę bardzo zrozumieć fenomenu "Mulholland Drive" - jakoś bardziej cenie sobie wcześniejsze filmy Lyncha, a ten raczej mnie nie zafascynował. Co prawda uwielbiam tę jego "porysowaną" twórczość, ale chyba zabrakło mi tu tak dusznego klimatu, jaki był chociażby w "Głowie do wycierania".
"Memento" to zdecydowanie czołówka filmów Nolana. Ja wyżej cenię sobie jedynie "Prestiż". Za to w ostatnim czasie prezentuje Nolan coraz niższy poziom. A szkoda.
A o "Blade Runner" to chyba wszystko zostało już powiedziane. Perła.
Reszty nie widziałem, więc do nadrobienia:)
Pozdrawiam
Witam,
UsuńNie tylko film Scotta, wszystkie z wyżej wymienionych filmów to perły. :) Każdy gorąco polecam. I gorąco namawiam do nadrabiania zaległości w kinie azjatyckim.
Osobiście, nie uważam, aby Nolan był obecnie w gorszej formie niż wcześniej. Nie widziałem jego ostatniego "Batmana", ale "Incepcja", to jak dla mnie jego nr 2
I ja pozdrawiam.
Gdybym robiła takie zestawienie z książek, pewnie w 10 miałabym Betonowy Ogród McEwana, nawet nie wiedziałam, że był film:)
OdpowiedzUsuńPowieść McEwana kocham tak samo film Birkina, to znakomita ekranizacja, nie można się rozczarować.
UsuńMoże nie do końca ustosunkuję się tu do Twojej listy, ale wydaje mi się, że na jej przykładzie bardzo dobrze widać, że masz naprawdę szerokie filmowe horyzonty i sporą wiedzę, a to chciałam Ci przekazać. Jestem pod wrażeniem i ponownie zazdroszczę! Przy nadrabianiu swoich filmowych zaległości na pewno wezmę pod uwagę Twoje sympatie, bo widzę, że masz bardzo wyrobiony gust, który w dodatku jest gdzieniegdzie styczny z moim. Lynch to jeden z reżyserów, którym zawdzięczam moje zainteresowanie się kinem "na poważnie", a Mulholland Drive to był niemalże przełom w moim życiu. Gdyby nie ten film, to pewnie nawet by mnie tu nigdy nie było:)
OdpowiedzUsuń