czwartek, 8 grudnia 2022

 Dobry opiekun, reż.Tobias Lindholm (2022)

 

Kojarzy mi się mocno z inną tegoroczną premierą Netflixa – australijskim "Nieznajomym" Thomasa M. Wrighta. Oba filmy opowiadają o bliskich, prawie intymnych relacjach ze złem, z mordercą, którego bohater lub bohaterka pomagają schwytać, obnażyć, odseparować od świata i siebie. Oba – oparte na prawdziwych wydarzeniach – są bardzo serio, "dorosłe" raczej niż gatunkowe, stylistycznie w szarościach i półmroku. Bardzo dobrze przyjęty przez krytykę "Nieznajomy" przypomina mi filmy o zbrodniarzach, które robi rodak Wrighta Justin Kurzel, zwłaszcza "Snowtown" (ale "Makbeta" i historię Neda Kelly'ego również), a jednak wolę film Lindholma. "Nieznajomy" jest imponujący, ale też trochę z wysokiego c, minorowy, powolny, podniosły, gdy płonie w nim ogień, to płonie tak, jakby to z samego piekła gorzało.

"Dobry opiekun" jest skromniejszy, artystycznie nie tak efektowny, aktorsko mniej popisowy, chociaż zagrany doskonale. Chastain i Redmayne są w specyficzny sposób podobni – jak często rudowłosi. Na posterze ich twarze nachodzą na siebie niby dwa zbiory na matematycznym rysunku i jest to dwoistość charakteryzująca cały film. Począwszy od tytułu – który w naturalny sposób odnosi się do granej przez Chastain Amy, a w ironiczny do bohatera Radmayne'a – przez dialogi (kiedy np. on mówi do pacjentów "dziś będę waszą Amy"), po podobną życiową sytuację bohaterów: oboje są samotni, mają po dwie córki i ukrywają swoje choroby, z tą kluczową różnicą, że ona choruje na serce, a on morduje pacjentów.

Podobny "bliźniaczy" motyw obecny jest również w "The Stranger", w którym brodaci Joel Edgerton i Sean Harris wyglądają jak rodzeni bracia, i w obu filmach owo specyficzne podobieństwo protagonistów i antagonistów (podobieństwo przechodzące w przeciwieństwo) gra na sugestywny wizerunek tych ostatnich. To potwory, nieobliczalni drapieżcy, ale jest w nich jakaś kruchość, są trochę jak pogubione dzieci, przez co tym bardziej niekomfortowi, straszni. W kulminacyjnej scenie "Dobrego opiekuna" współpracująca z policją Amy łamie/pokonuje Cullena tym, w czym jest najlepsza – swoją opiekuńczością. To scena tak dobra, jak cały film. Amy jest w niej trochę jak Sonia ze "Zbrodni i kary", tylko że inaczej, trudniej, bo w świecie, w którym zło nie filozofuje. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz