sobota, 10 lipca 2010

Tęsknota (Sehnsucht) reż. Valeska Grisebach

Film Valeski Grisebach to w swoim punkcie wyjścia prosta, "klasyczna" historia miłosna, niepodobna jednak do jakiejkolwiek innej, współczesnej opowieści o nim, o niej i tej trzeciej (itd., itp.) jaką w ostatnich latach widziałem. Współczesnej, gdyż tym co odróżnia "Tęsknotę" od filmów na zbliżony temat jest sięgniecie w jej podstawie do nienowoczesnej, romantycznej koncepcji miłości. W jednej "Jaśniejszej od gwiazd" widziałem ostatnimi czasy coś zbliżonego. Tylko zbliżonego, gdyż piękny i niedzisiejszy, a przez to niedoceniony przez część dzisiejszych widzów film Jane Campion dotyczył jednak rzeczywistości minionej. Jego drobiazgowa malarskość będąc środkiem umacniającym fabułę w romantycznej tradycji, potęgowała jednocześnie dystans do przedstawionego świata (dystans istotny w sposobie opowiadania tamtej historii, więc też świadomie przez Campion podtrzymywany).

Natomiast reżyserka o trzy lata starszej "Tęsknoty" nie rezygnując z elementów romantycznej stylizacji (innych niż w "Jaśniejszej od gwiazd") zrealizowała rozgrywający się współcześnie film realistyczny, takimi też elementami się charakteryzujący: quasi-dokumentalną poetyką, niemal (?) nieobecną ścieżką dźwiękową czy wreszcie (znakomitymi!) niezawodowymi aktorami w głównych rolach.


Mieszkający w pod-berlińskiej wsi Markus i Ella stanowią przykład szczęśliwego małżeństwa, któremu udało się zbudować związek oparty na czułych, silniejszych podstawach niż tylko komfort i stabilizacja. Ona śpiewa w miejscowym chórze, on jest ślusarzem, ale służy też w lokalnej jednostce straży pożarnej. Dramat uczuć rozpocznie się w chwili, gdy po jednej z okolicznościowych strażackich imprez w pobliskim miasteczku Markus obudzi się w łóżku miejscowej kelnerki, Rose.

Inaczej niż to w filmach o miłosnym trójkącie bywa, reżyserka "Tęsknoty" nie kontrastuje ze sobą bohaterek, ani postawami, ani urodą. W żaden sposób nie próbuje też "wyjaśniać" zachowania Markusa, który będąc w spełnionym związku zakochuje się innej kobiecie, z której nie potrafi zrezygnować (więc jakby na przekór konwencji, w myśl której pojawienie się tej drugiej związane jest często z wybuchem niemożliwej do opanowania, spalającej namiętności, jedyne w "Tęsknocie" sceny miłosne to sceny między małżonkami). Valeska Grisebach odzierając w swoim filmie miłość z ładności, z właściwego współczesnemu, potocznemu rozumieniu słowa "romantyczny" narcyzmu, przywraca jej w jego miejsce - Tajemnicę. Dlatego też uczuć, których doświadczają tu bohaterowie nic nie tłumaczy. Może poza samymi uczuciami i pisanym z dużej litery Losem. Literacką, żeby nie powiedzieć mityczną kategorią, która w "Tęsknocie" staje się z czasem tak samo realna jak pisana z małej litery strażacka remiza. Bo też cały ten film zmierza w dwóch kierunkach, wydawałoby się przeciwnych, ale ostatecznie stanowiących jedno: ku realizmowi przedstawionej rzeczywistości i nadrealizmowi uczuć w niej występujących.

Ta dwoistość znajduje swoje odbicie, ale i uzupełnienie w formie filmu. Majstersztykiem są w "Tęsknocie" zdjęcia, godzące przyziemność portretowanej rzeczywistości z wszechobecną nostalgią, z nieokreślonym, melancholijnym "czymś więcej" w powietrzu. Jesienność barw, częste sceny rozgrywające się o zmierzchu, powracający stale obraz jeziora czy bezlistnych drzew górujących nad bohaterami – tradycyjne więc romantyczne tropy pozostając malarskie nigdy nie przekraczają tu granicy, za którą stylizacja jest w pierwszej kolejności stylizacją, a w drugiej dopiero pewną rzeczywistością.


Klamrę dla zawartej w filmie historii stanowią dwie sceny. W pierwszej z nich, w rozmowie Markusa z żoną, po tym jak jako strażak uratował on parę niedoszłych samobójców, ona opowiada mu romantyczno-tragiczne zakończenie Romea i Julii, brzmiące ładnie, ale i abstrakcyjnie w szarej scenerii współczesnej niemieckiej wsi. W scenie drugiej, ostatniej w filmie, w tej samej scenerii, w rozmowie grupy dzieci bohaterami podobnej historii są już Markus, Ella i Rose. Wszystko co wydarza się w międzyczasie to przejście z jednego porządku w drugi. Piękno tego wspaniałego filmu w tym, że przechodząc, bohaterowie pozostają cały czas po tej samej stronie lustra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz