Ujmująco bezpretensjonalna etiuda Coenów z "Kocham Kino". Obok nowelek podpisanych przez Kar-waia, braci Dardenne, Loacha, Morettiego i Cronenberga jedna ze zdecydowanie najlepszych w tym – nieco zbyt megalomańskim w swoim całokształcie – zbiorze, a zdaje się nieobecna w wersji filmu granej na ekranach kin (w wydaniu dvd nieobecna na pewno).
Zaskoczyło mnie prostotą. Niezłe.
OdpowiedzUsuńPamiętam nowelkę Kitano, też dobra. Cronenberga, Von Triera i chyba Yimou Zhanga zrobiła na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńOgólnie lepiej tego zbioru nie oglądać naraz, tylko pojedynczo. A ty Arku, które lubisz najbardziej?
Acha, a numer Coenów kojarzy mi się z Bleederem. Ciekawe, czy Bueukit ma podobne odczucia:)
No ja to najbardziej lubię te, które wymieniłem wyżej. I to chyba nawet w tej kolejności. Etiuda Von Triera też dobra. I jeszcze filmik Leloucha zdecydowanie na plus.
OdpowiedzUsuńGeneralnie jednak za dużo tam było "mistrzowskiego" smęcenia, za mało zwykłej kinofilskiej radości (pod tym względem Nanni Moretti bardzo sympatycznie się wyłamał).
A pamietam nowelkę Nanni Moretti. Leloucha już mniej.
OdpowiedzUsuńLelouch o swoich rodzicach opowiadał, jak się poznali w kinie na jakimś filmie z Fredem Astairem i Ginger Rogers... Urocze to było. :)
OdpowiedzUsuńNo coś z tym Bleederem jest na rzeczy. I tu i tu kinofilia dosadna, ale bezpretensjonalna.
OdpowiedzUsuń