Zaskakująco dobry dreszczowiec spod znaku home invasion. Bogata, trzyosobowa rodzinna spędzająca pierwszą noc w swoim nowym domu i trzech zamaskowanych, terroryzujących ich mężczyzn. Nic nowego, choć akurat na tle przychodzących ostatnio z Hiszpanii, coraz bardziej przecenianych horrorów i gatunków blisko z nim spokrewnionych, nie sposób odmówić filmowi Portugalczyka Miguela Angela Vivasa sporej dawki surowej (anty-del Torowej) świeżości. Ale całość broni się i w szerszym kontekście. Vivas dobrze wie, że swoim filmem nowego lądu nie odkryje, toteż nie stara się być zbyt odkrywczy. Nie próbuje wzorem angielskich i francuskich twórców wzbogacać całości o socjo-społeczne tropy, nie rozważna też nad banalnością czy trywialnością zła, jak choćby Amat Escalante w "Los Bastardos". Jest jednak dobrym reżyserem, któremu – nie wątpię – bardziej się podobało "Funny Games" Hanekego niż "Nieznajomi" Bryana Bertino. Po standardowym wstępie, przy którym wrażenie wtórności jest jeszcze silnie odczuwalne, rozwija akcję na tyle zręcznie i prowadzi bohaterów na tyle przekonująco, że emocje towarzyszące oglądaniu opowiadanej przez niego - niekoniecznie przewidywalnej - historii biorą górę nad pamięcią tych, które już się kiedyś poznało. Swoje robi – w moim odczuciu imponująca - strona techniczna filmu, w większości składającego się z pojedynczych, dynamicznych ujęć. "Kidnapped" jest bardzo brutalne, surowe i dość realistyczne, oszczędne w dawkowaniu charakterystycznych dla gatunku tropów; źródłem grozy na ekranie i napięcia przed nim jest tu w pierwszej kolejności sytuacja bohaterów, a nie tworzona przez czysto gatunkowe środki wyrazu atmosfera. Być może za sprawą tego ostatniego trudno jednoznacznie zaszufladkować całość jako horror, mimo że na dobrą sprawę film Vivasa horrorem jest. Udanym.
niedziela, 14 sierpnia 2011
Kidnapped, reż. Miguel Ángel Vivas (2010)
Zaskakująco dobry dreszczowiec spod znaku home invasion. Bogata, trzyosobowa rodzinna spędzająca pierwszą noc w swoim nowym domu i trzech zamaskowanych, terroryzujących ich mężczyzn. Nic nowego, choć akurat na tle przychodzących ostatnio z Hiszpanii, coraz bardziej przecenianych horrorów i gatunków blisko z nim spokrewnionych, nie sposób odmówić filmowi Portugalczyka Miguela Angela Vivasa sporej dawki surowej (anty-del Torowej) świeżości. Ale całość broni się i w szerszym kontekście. Vivas dobrze wie, że swoim filmem nowego lądu nie odkryje, toteż nie stara się być zbyt odkrywczy. Nie próbuje wzorem angielskich i francuskich twórców wzbogacać całości o socjo-społeczne tropy, nie rozważna też nad banalnością czy trywialnością zła, jak choćby Amat Escalante w "Los Bastardos". Jest jednak dobrym reżyserem, któremu – nie wątpię – bardziej się podobało "Funny Games" Hanekego niż "Nieznajomi" Bryana Bertino. Po standardowym wstępie, przy którym wrażenie wtórności jest jeszcze silnie odczuwalne, rozwija akcję na tyle zręcznie i prowadzi bohaterów na tyle przekonująco, że emocje towarzyszące oglądaniu opowiadanej przez niego - niekoniecznie przewidywalnej - historii biorą górę nad pamięcią tych, które już się kiedyś poznało. Swoje robi – w moim odczuciu imponująca - strona techniczna filmu, w większości składającego się z pojedynczych, dynamicznych ujęć. "Kidnapped" jest bardzo brutalne, surowe i dość realistyczne, oszczędne w dawkowaniu charakterystycznych dla gatunku tropów; źródłem grozy na ekranie i napięcia przed nim jest tu w pierwszej kolejności sytuacja bohaterów, a nie tworzona przez czysto gatunkowe środki wyrazu atmosfera. Być może za sprawą tego ostatniego trudno jednoznacznie zaszufladkować całość jako horror, mimo że na dobrą sprawę film Vivasa horrorem jest. Udanym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dawno nie oglądałam żadnego horroru, a chyba nigdy portugalskiego. Może czas sięgnąć po ten film?:)
OdpowiedzUsuńTylko reżyser jest Portugalczykiem, film jest hiszpański. :)
OdpowiedzUsuńMam ten film od jakiegoś czasu i zebrać się nie mogę - Twoja opinia przyśpieszy seans :]
OdpowiedzUsuńLubuję się w konwencji home invasion, więc ostrzę sobie zębiska. Nie wiem czy Ty również, ale zapytam - widziałeś "Inside"?
Widziałem. Znakomity. Jak dla mnie, ścisła czołówka wśród najlepszych horrorów minionej dekady. Od dawna wypatruję kolejnego filmu duetu Bustillo/Maury.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, doskonałe kino. Niesamowicie cieszy mnie to, że ich kolejny film kręcony jest we Francji, a nie za Pacyfikiem. Pamiętasz może, co przydarzyło się duetowi Moreau/Palud? Po realizacji świetnego "Them" wyjechali do Stanów i zrobili koszmarny remake "Oka".
OdpowiedzUsuńMnie dodatkowo cieszy, że znowu Beatrice Dalle gra u nich w głównej roli. :)
OdpowiedzUsuńA propos tych wyjazdów do Stanów, to pamiętam, że świeżo po sukcesie "Inside" pojawiła się potwierdzona informacja, że Bustillo i Maury mają wyreżyserować remake "Hellraisera". Bardzo mnie to wtedy ucieszyło, wydawali się idealni do tego projektu. Ostatecznie panowie nie doszli do porozumienia z producentami i zrezygnowali. Co chyba dobrze wróży ich dalszej twórczości.
"Them" bardzo lubię, a remake "Oka" rzeczywiście fatalny, nawet nie skończyłem oglądać. Chociaż w tym przypadku to ja również za oryginałem niespecjalnie przepadam.
Czekam z niecierpliwością na ich kolejny projekt!
OdpowiedzUsuńA wbijam tutaj do Ciebie po raz wtóry, by zakomunikować, że obejrzałem "Kidnapped" - nie przesadziłeś, świetne kino!