piątek, 26 sierpnia 2011

Udręka, reż. Bigas Luna (1987)


Zaskakujący, trochę chyba niedoceniony (zapomniany) – a w swoim podejściu do tematu wyprzedzający dekadę, w której powstał – horror, w którym wyjściowa historia psychopatycznego mordercy-okulisty i sterującej nim, jego demonicznej, obdarzonej paranormalnymi zdolnościami matki, okazuje się być filmem oglądanym w kinie przez kolejnych bohaterów. Obie warstwy "Udręki" traktowane niemal jednakowo serio (oczywiście w granicach przyjętej konwencji), z czasem nachodzą na siebie w coraz większym stopniu: od strachu i siły sugestii począwszy, po niemal dosłowne odbicie (wewnątrz)ekranowej sytuacji przemieniającej w fakt, wcześniej tylko odczuwaną grozę: psychopatyczny morderca morduje kinową publiczność, która ogląda film, w którym psychopatyczny morderca morduje kinową publiczność. Poniekąd – niepastiszowy prekursor "Krzyku". Mniej przebojowy niż film(y) Cravena, ale treściowo zdecydowanie bardziej wyrafinowany: elementem autotematycznej i jeszcze nie pustej gry nie jest tu wyłącznie horror filmowy, ale horror jako gatunek, jego funkcje i oddziaływanie same w sobie.


5 komentarzy:

  1. Są w nim takie momenty, które spokojnie mógłby wykorzystać Gaspar Noe. Spokojnie jeden z najwybitniejszych horrorów w ogóle, bo rzadko kto bawi się percepcją widza w tak sugestywny sposób. Postmodernistyczny horror górą :) Szkoda jedynie, że za wiele to takich nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście, to do tych najwybitniejszych bym jednak "Udręki" nie zaliczał, ale rzecz to na tyle kreatywna, wybijająca się, że jak najbardziej rozumiem, że można.

    Swoją drogą, zwróciłem uwagę na film Luny podpatrując Twoje oceny na filmwebie - dzięki za rekomendację. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To zależy czego szukasz w horrorach :) Miło, że czasem moje oceny się przydają komuś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film mnie trochę rozczarował, tzn. znałem późniejsze obrazy Luny i dopiero brałem się za te wcześniejsze... Chociaż widok ślimaka na gołębiu będzie do końca życia mnie dręczyć. Doceniam pomysł, autotematyzm, itd. Na pewno obraz ten zamyka jakiś etap w jego twórczości (formalny i treściowy), a po nim już typowy lunowski 'las edades de lulu', 'jamon, jamon', 'huevos de oro'... Wypada znać na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie nie znam (jeszcze) twórczości Luny. Poza "Udręką" widziałem jedynie - w moim odczuciu znakomitą - "Pokojówkę z Tytanica". Już po obejrzeniu "Udręki" postarałem się o "Jamon, Jamon", ale wciąż nie miałem przyjemności. Wierzę, że wypada znać.

    OdpowiedzUsuń