Nagrodzony podczas ostatniego Cannes "Snowtown" to kolejny – obok m.in. "The Square" Nasha Edgertona, "The Loved Ones" Seana Byrne'a czy "Królestwa zwierząt" Davida Michoda – imponujący pełnometrażowy debiut z Australii. Przypomina ostatni z wyżej wspomnianych filmów. Przynajmniej początkowo. W punkcie wyjścia, w sposobie poprowadzenia głównego, nastoletniego bohatera. Trochę też w zdjęciach, za które odpowiada Adam Arkapaw - ten sam człowiek, który fotografował "Królestwo zwierząt". Sama kolorystyka zdjęć jest już jednak inna, brzydsza, wyblakła. Ale też inne jest tło akcji – przytłaczające swoją powszechną bylejakością biedne dzielnice tytułowego Snowtown, jeden z marginesów cywilizacji.
Podobnie jak Michod Justin Kurzel również opowiada o królestwie zwierząt - o biorących górę morderczych instynktach, dzikiej stronie Australii, tyle że robi dosadniej, a przy tym w sposób aż za bardzo przekonujący, bliski rzeczywistości. Scenariusz filmu oparty jest na faktach; każda z postaci ma tu swojego autentycznego odpowiednika, z których tym najważniejszym jest John Bunting seryjny morderca, który w latach 1992-1999, często wraz z kilkorgiem wspólników i nie bez wiedzy pewnej części mieszkańców Snowtown, torturował i zamordował co najmniej jedenaście osób. Film Kurzela będąc próbą przyjrzenia się tej zbrodni, jej uczestnikom, środowisku, jest też surową, niedydaktyczną opowieścią o demoralizującej sile patologii, o wsiąkaniu w zło. I pod każdym z tych względów jest to obraz znakomity. Opowiedziany z wyczuciem, ale i pazurem, pozbawiony posmaku tabloidowej sensacji nie epatuje przemocą, ale też jej nie unika; jest sugestywny, nieprzyjemny w odbiorze (nawet odpychający), brawurowo zagrany. Majstersztyk.
Gdzie Ty wyławiasz te australijskie perły? Chyba tylko Spidera i Van Diemen's Land udało mi się obejrzeć przed Toba;]
OdpowiedzUsuńSame do mnie przypływają :)
OdpowiedzUsuńNa "Snowtown" to akurat czekałem się od kilku dobrych miesięcy, odkąd zobaczyłem trailer na youtubie.