Po ataku na kryjówkę terrorystów w Iraku amerykańscy żołnierze odbijają jeńca wojennego, - zaginiony przed 8 laty sierżanta Nicholasa Brody'ego, który wraca wkrótce do kraju witany jak bohater, jednak agentka CIA Carrie Anderson ma swoje powody, aby podejrzewać, że przeszedł on na stronę wroga, a jego powrót może mieć związek z planowanym atakiem terrorystycznym na terenie USA.
Bliski krewny i współczesny odpowiednik "Przeżyliśmy wojnę" (The Manchurian Candidate, 1962), znakomitego filmu Johna Frankenheimera (przyzwoicie zrimejkowanego przez Jonathana Demme w 2004), którego jeden z bohaterów, uczestnik wojny koreańskiej, wzięty tam do niewoli i poddany osobliwej hipnozie, wracał do kraju jako sterowany przez wroga zza żelaznej kurtyny zabójca, a swojego głównego antagonistę znajdował w również cierpiącym na zaburzenia psychiczne - bo poddanym podobnemu praniu mózgu - swoim dawnym koledze z jednostki.
W "Homeland" zimnowojenny kontekst zastępuje amerykańska rzeczywistość okresu wojny z terroryzmem, przez co nieodzowna dla serialu atmosfera zagrożenia płynącego ze strony ukrytego, a aktywnego - przyczajonego wroga, w tym samym stopniu wyrasta z motywów związanych z manipulacją w obrębie świadomości, co i z politycznej paranoi swoich czasów, rozpoczętej wraz z wrześniem 2001 - rzadko kiedy przywoływanym w fabule wprost, ale ze swoją pamięcią obecnym w nim nieprzerwanie, już choćby za sprawą świetnego, nieco paranoicznego openingu serialu. Openingu, który nakierowując na kluczowe cechy portretowanej w filmie rzeczywistości, wskazuje również - a może nawet przede wszystkim - na mentalny świat jego bohaterki. Bo też z dwojga głównych bohaterów "Homeland" to nie Brody, ale stojąca po przeciwnej stronie Carrie jest osobą bardziej niestabilną psychicznie, kruchą (choć twardo trzymającą się swego), co swoje rozwinięcie znajduje w fakcie, że ma ona swoje własne pranie mózgu - cierpi na bipolarne zaburzenia psychiczne, co, przynajmniej do czasu, skutecznie ukrywa przed przełożonymi.
Uczynienie obydwojga głównych bohaterów filmu "uszkodzonymi", podobnymi do siebie tak przez wzgląd na ukrywaną prawdę, jak - szerzej - przez podobne doświadczenia, w konsekwencji sprawia, że wyjściowa, sensacyjna część filmu koncentrująca się głównie wokół prób odpowiedzi na pytanie czy zdradził, wzbogacona/skomplikowana zostaje o wcale nieoczywistą więź jaka powstaje między nim a nią. Mocno sygnalizowaną już w początku serialu (po raz pierwszy na wstępie drugiego epizodu, w scenie sfilmowanej tak, jakby Carrie budziła się z koszmarnego snu Brody'ego), a z czasem narastającej coraz bardziej. Aż do wielkiego - niekoniecznie dosłownego - BUM, gdy oba porządki świata bohaterów zderzają się ze sobą w znakomitym przedostatnim epizodzie serii; z jednej strony udzielającym ostatecznej odpowiedzi co do roli i tajemnicy sierżanta Brody'ego, z drugiej stawiającego kropkę nad i nad rzeczywistymi rozmiarami choroby Carrie; brawurowo zagranej przez Claire Danes zwłaszcza w tych finałowych, najtrudniejszych partiach filmu.
(nawiasowo - kolejną obok Danes, aktorską rewelacją jest tu, grający przełożonego i przyjaciela Carrie, od zawsze bardzo niedoceniany Mandy Patinkin).
O ile jednak przedostatni epizod "Homeland" wynosi całość na wyjątkowo wysoki poziom, o tyle nieco rozczarowuje jego niezakończony, wykalkulowany finał w zdecydowanie zbyt wyraźny sposób dyktowany marketingiem i myślą o kontynuacji (co było zresztą grzechem głównym również kilku innych udanych - mniej niż "Homeland" ale wciąż - seriali debiutujących w minionym roku, jak choćby "The Killing" czy "Hell on Wheels"). Mimo wszystko jednak, już sama tylko ostatnia scena filmu zawiera w sobie tak dużą dawkę niegłupiej przewrotności, aby zakończyć go oglądać nie tylko z niedosytem, ale też z satysfakcją.
Bliski krewny i współczesny odpowiednik "Przeżyliśmy wojnę" (The Manchurian Candidate, 1962), znakomitego filmu Johna Frankenheimera (przyzwoicie zrimejkowanego przez Jonathana Demme w 2004), którego jeden z bohaterów, uczestnik wojny koreańskiej, wzięty tam do niewoli i poddany osobliwej hipnozie, wracał do kraju jako sterowany przez wroga zza żelaznej kurtyny zabójca, a swojego głównego antagonistę znajdował w również cierpiącym na zaburzenia psychiczne - bo poddanym podobnemu praniu mózgu - swoim dawnym koledze z jednostki.
W "Homeland" zimnowojenny kontekst zastępuje amerykańska rzeczywistość okresu wojny z terroryzmem, przez co nieodzowna dla serialu atmosfera zagrożenia płynącego ze strony ukrytego, a aktywnego - przyczajonego wroga, w tym samym stopniu wyrasta z motywów związanych z manipulacją w obrębie świadomości, co i z politycznej paranoi swoich czasów, rozpoczętej wraz z wrześniem 2001 - rzadko kiedy przywoływanym w fabule wprost, ale ze swoją pamięcią obecnym w nim nieprzerwanie, już choćby za sprawą świetnego, nieco paranoicznego openingu serialu. Openingu, który nakierowując na kluczowe cechy portretowanej w filmie rzeczywistości, wskazuje również - a może nawet przede wszystkim - na mentalny świat jego bohaterki. Bo też z dwojga głównych bohaterów "Homeland" to nie Brody, ale stojąca po przeciwnej stronie Carrie jest osobą bardziej niestabilną psychicznie, kruchą (choć twardo trzymającą się swego), co swoje rozwinięcie znajduje w fakcie, że ma ona swoje własne pranie mózgu - cierpi na bipolarne zaburzenia psychiczne, co, przynajmniej do czasu, skutecznie ukrywa przed przełożonymi.
Uczynienie obydwojga głównych bohaterów filmu "uszkodzonymi", podobnymi do siebie tak przez wzgląd na ukrywaną prawdę, jak - szerzej - przez podobne doświadczenia, w konsekwencji sprawia, że wyjściowa, sensacyjna część filmu koncentrująca się głównie wokół prób odpowiedzi na pytanie czy zdradził, wzbogacona/skomplikowana zostaje o wcale nieoczywistą więź jaka powstaje między nim a nią. Mocno sygnalizowaną już w początku serialu (po raz pierwszy na wstępie drugiego epizodu, w scenie sfilmowanej tak, jakby Carrie budziła się z koszmarnego snu Brody'ego), a z czasem narastającej coraz bardziej. Aż do wielkiego - niekoniecznie dosłownego - BUM, gdy oba porządki świata bohaterów zderzają się ze sobą w znakomitym przedostatnim epizodzie serii; z jednej strony udzielającym ostatecznej odpowiedzi co do roli i tajemnicy sierżanta Brody'ego, z drugiej stawiającego kropkę nad i nad rzeczywistymi rozmiarami choroby Carrie; brawurowo zagranej przez Claire Danes zwłaszcza w tych finałowych, najtrudniejszych partiach filmu.
(nawiasowo - kolejną obok Danes, aktorską rewelacją jest tu, grający przełożonego i przyjaciela Carrie, od zawsze bardzo niedoceniany Mandy Patinkin).
O ile jednak przedostatni epizod "Homeland" wynosi całość na wyjątkowo wysoki poziom, o tyle nieco rozczarowuje jego niezakończony, wykalkulowany finał w zdecydowanie zbyt wyraźny sposób dyktowany marketingiem i myślą o kontynuacji (co było zresztą grzechem głównym również kilku innych udanych - mniej niż "Homeland" ale wciąż - seriali debiutujących w minionym roku, jak choćby "The Killing" czy "Hell on Wheels"). Mimo wszystko jednak, już sama tylko ostatnia scena filmu zawiera w sobie tak dużą dawkę niegłupiej przewrotności, aby zakończyć go oglądać nie tylko z niedosytem, ale też z satysfakcją.
mnie końcówka pozostawiła z poczuciem bezsilności, które zawsze w kinie/telewizji jest na wagę złota, i zdumieniem, jak ckliwość udało się przekuć w złośliwość
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się, że bezsilność daje się tam w finale odczuć.
Usuń