niedziela, 20 maja 2012

The Hypnotized, reż. Kim Hye-su (2004)

Perła. Będący jednym z wnucząt "Zawrotu głowy" psychologiczny thriller, który dodatkowo śmiało łączy ze sobą elementy melodramatu, horroru i filmu neo-noi. To ostatnie, na przykładzie świetnie zagranej przez Kim Hye-su głównej postaci kobiecej, bardzo femme fatale, ale w swoim stałym balansowaniu między kruchością a kreacją wychodzącej daleko poza przypisaną temu typowi szablonowość. Sięgając po wielokrotnie wykorzystywany w kinie motyw, w myśl którego życie psychologa/psychiatry zaczyna pogrążać się w coraz większym chaosie pod wpływem jego fascynacji pacjentką, Kim In-shik zrobił inteligentny, pięknie wystylizowany film, którego rozwiązania formalne, same w sobie bardzo efektowne (jak montaż, jak wykorzystywanie barw, światła), nigdy nie dominują nad całością, ale podane z wielką dyscypliną do końca pozostają na służbie fabuły. Tematu, którym jest utrata kontroli nad rzeczywistością. Idąc dalej - rozmywanie się w sobie fikcji i prawdy, a jeszcze dalej - szukanie, i znajdowanie, wcale nie banalnych analogii między szaleństwem, miłością, sztuką (iluzją, nieprawdą). Przy czym, w przeciwieństwie do - wydaje mi się - większości filmów, w których zderza się za sobą realne z nierealnym, In-shik nie przechodzi całkowicie na drugą stronę, tzn. nie pozwala, aby to urojone dyktowało fabułę, przeważało w niej, przez co jego film, będąc do końca przejrzystym, ale i onirycznym jednocześnie (chociaż nie jestem pewien czy oniryczny to dobre słowo) w wyjątkowo sugestywny, a i melancholijny przy okazji sposób obrazuje sytuację, w której powoli, ale nieubłaganie wykoleja się oswojona rzeczywistość. 

     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz