niedziela, 30 grudnia 2012

2012 - podsumowanie


1. Holy Motors, reż. Leos Carax (Francja, 2012)
2. Kobieta na skraju dojrzałości, reż. Jason Reitman (USA, 2011)
3. Posępna noc, reż. Yoon Sung-Hyun (Korea Południowa, 2010) 
4. Livide, reż. Alexandre Bustillo, Julien Maury (Francja, 2011)
5. Margaret, reż. Kenneth Lonergan (USA, 2011)
6. Poliss, reż. Maiwenn (Francja, 2011)
7. Beats Being Dead, reż. Christian Petzold (Niemcy, 2011)
8. Hypnotized, reż. Kim In-shik (Korea Południowa, 2004)
9. Szpieg, reż. Tomas Alfredson (Wielka Brytania/Francja/Niemcy, 2011)
10. Róża, reż. Wojciech Smarzowski (Polska, 2011)
11. Take Shalter, reż. Jeff Nichols (USA, 2011)
12. The Promise, reż. Peter Kosminsky (Wielka Brytania, 2011)
13. Jerichow, reż. Christian Petzold (Niemcy, 2008)
14. Najsamotniejsza z planet, reż. Julia Loktev (Niemcy/USA, 2011)
15. Barbara, reż. Christian Petzold (Niemcy, 2012) 
16. Krwawa aria, reż. Won Shin-yeon (Korea Południowa, 2006) 
17. Safe House, reż. Daniel Espinosa (USA, 2012)
18. Tragedie Niny, reż. Savi Gavison (Izrael, 2003)
19. Anna Karenina, reż. Joe Wright (Wielka Brytania, 2012)
20. Daas, reż. Adrian Panek (Polska, 2011)
21. Nasze dzieci, reż. Joachim Lafosse (Belgia, 2011)
22. The Perks of Being a Wallflower, reż. Stephen Chbosky (USA, 2012)
23. Mroczny Rycerz powstaje, reż. Christopher Nolan (USA, 2012)
24. Miłość, reż. Michael Haneke (Austria, 2012)
25. Porwanie, reż. Lucas Belvaux (Francja, 2009)
26. Twoja siostra, reż. Ursula Meier (Francja/Szwajcaria, 2011) 
27.  Dredd 3D, reż. Pete Travis (USA, 2012)
28. 7 psychopatów, reż. Martin McDonagh (Wielka Brytania, 2012)
29. Rust & Bone, reż. Jacques Audiard (Francja, 2012)
30. Na zawsze Laurence, reż. Xavier Dolan (Francja, 2012)

Najlepszy krótkometrażowy film:


The Hand, reż. Wong Kar-Wai, 2004 (z nowelowego filmu Eros)*
* nie do końca jest to film "krótkometrażowy", i gdybym potraktował The Hand jako pełny metraż - byłoby 1 miejsce.   

10 najlepszych powstałych przed 2000:  


1. Yearning, reż. Mikio Naruse (Japonia, 1964)
2. Morgiana, reż. Juraj Herz (Czechosłowacja, 1972)
3. Warriors, reż. Peter Kosminsky (Wielka Brytania, 1999)
4. Pisane na wietrze, reż. Douglas Sirk (USA, 1956)
5. Bigger Than Life, reż. Nicholas Ray (USA, 1956)
6. Blast of Silence, reż. Allen Baron (USA, 1961)
7. Wiosenna bujność traw, reż. Elia Kazan (USA, 1961)
8. Wszystko, na co niebo zezwala, reż. Douglas Sirk (USA, 1955)
9. Maîtresse, reż. Barbet Schroeder (Francja, 1975)
10. Shock Corridor, reż. Samuel Fuller (USA, 1963) 

Najlepszy serial:


Boss, sezon 2   

Odpowiednio do oczekiwań najbardziej rozczarowały: 

Dom w głębi lasu, reż. Drew Goddard (USA, 2011)
Guilty of Romance, reż. Shion Sono (Japonia, 2011)
God Bless America, reż. Bobcat Goldthwait (USA, 2011)
Twixt, reż. Francis Ford Coppola (USA, 2011)
Mroczne cienie, reż. Tim Burton (USA, 2012)
Za czarną tęczą, reż. Panos Cosmatos (Kanada, 2010)
Ścigana, reż. Steven Soderbergh (USA, 2011)
Red Lights, reż. Rodrigo Cortés (USA, 2012)
Atlas chmur, reż. Tom Tykwer, Lana Wachowski, Andy Wachowski (USA, 2012)
Gangster, reż. John Hillcoat (USA, 2012)

3 najgorszy filmy:

złoto: The Tall Man, reż. Pascal Laugier (Francja/Kanada/USA, 2012)
srebro: Warsaw Dark, reż. Christopher Doyle (Polska, 2008)
brąz: Sound of My Voice, reż. Zal Batmanglij, Brit Marling (USA, 2011)

8 komentarzy:

  1. Cieszy obecność w zestawieniu mojego , nowego, ulubionego reżysera- DS. Poza tym ranking piękny choć troszkę zasmucający, tyle ładnych, ambitnych tytułów aż pozazdrościć gustów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszym serialem to był jednak Newsroom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w mojej opinii. Nie spodobał mi się "Newsroom". Sam pomysł na taki idealistyczny w wymowie serial był niezły, oryginalny na tle konkurencji, ale wyszło, uważam, trochę zbyt naiwnie. Infantylnie. Obejrzałem do końca, ale szczerze mówiąc - nie widziałem w tym roku innego serialu podczas seansu którego krzywiłbym się tak często.

      Usuń
  3. Ale z Haywire/Ściganą Soderbergha, to ci się pomyliło. Powinna być w najlepszej 30 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Soderbergha i rozumiem dlaczego ten film może się podobać, ale w mój gust tego rodzaju kino zupełnie nie trafia. Reżyser sięga po konkretny gatunek i podchodzi do niego po swojemu, oryginalnie, tyle że nie tyle go kreatywnie pogłębia, co zmienia: przedkłada pewien, umówmy się, artyzm nad tym wszystkim, co stanowi o tego gatunku swoistości. Dla mnie to zbyt wykoncypowane (w tym przypadku również zbyt chłodne), za dużo eksperymentu, za mało kina. Z listy rozczarowań podobnie rzecz się ma np. z "Twixt" Coppoli i od trochę innej strony z "Za czarną tęczą" Cosmatosa. To nie są "głupie" filmy. W swoim odchodzeniu od standardów, od pewnych przyzwyczajeń widzów są śmiałe, odważne. Jakieś. Jak na moją wrażliwość są jednak również irytująco pretensjonalne.

      Usuń
    2. Taka krytyka to wg mnie bardzo dobrze pasuje do Drive Nicolasa Winding Refna :)

      Z tym artyzmem to chodzi ci o to, że ten film tak, powiedzmy, stylowo wygląda? Trochę jak seria z Danny Oceanem, bo to, wg mnie, nie jest jakaś straszna wada. I raczej nie przeszkadzało mi to w odczuwaniu jakichś bardziej instynktownych emocje, których spodziewamy się po takim kinie.

      Usuń
    3. To bardzo ogólne co napisałem więc można sobie podpiąć do tego każdy film gatunkowy zrobiony z mniejszą lub większą artystyczną pretensją. Akurat "Drive" jest w moim odczuciu filmem wybitnym. Tam jest kino w każdej minucie.

      Tak, chodzi mi o to jak ten film wygląda, raczej "inaczej" niż "stylowo", bardzo sztucznie. Dramaturgicznie też jest sztuczny. Tak jakby żadna z pojawiających się tam postaci nie wierzyła w świat, którego jest częścią, więc oglądając też miałem z tym trudności. Jak często w podobnych przypadkach, reżyser wychodzi poza pewien gatunkowy szablon przez odejmowanie charakterystycznych dla niego elementów (np. rezygnuje z tradycyjnych sposobów dawkowania napięcia, wykorzystania muzyki etc.), tyle że to, co daje w zamian mnie zupełnie nie wystarcza. Ale jw. - rozumiem, że można mieć inne zdanie w tej kwestii. Film spodobał się wielu moim znajomym, którym w większości nie podobał się poprzedni obraz Soderbergha "Contagion" który ja uważam za bardzo dobry. Luz. Co kto lubi.

      Nie pamiętam już dobrze drugiej i trzeciej części serii "Ocean's...". Ale pierwszą - która była bardzo pięknym stylistycznie hołdem dla klasycznego hollywoodzkiego kina - uważam za przeciwieństwo tego, co zobaczyłem w "Ściganej".

      Usuń
    4. "To bardzo ogólne co napisałem więc można sobie podpiąć do tego każdy film gatunkowy zrobiony z mniejszą lub większą artystyczną pretensją"

      To fakt :)

      Nie widziałem Contagion, chociaż pamiętam że miał całkiem fajny trailer :)

      Spoko, ja tam nie mam pretensji, że ci się Haywire nie podobał, chciałem tylko dopytać się o szczegóły.

      Mi się najbardziej podoba drugi Ocean - Ocean's Twelve.

      Z tymi porównaniami między filmami, to chodziło mi o to, że te filmy w podobny sposób pokazują, uber-kompetentnych, profesjonalistów wykonujących (do muzyki Davida Holmesa), uber-kompetentnie, czynności, w których się specjalizują. W jednym przypadku są to ludzie Oceana, odstawiający te swoje "heisty", a w drugim Gina Carano, jako biegający po dachach i bijący ludzi superszpieg. Co do sztuczności postaci, to bym się zgodził, i tutaj to chyba rzeczywiście artystyczna pretensja. Soderbergh powiedział wszystkim - kręcimy kino klasy B z zawodniczką MMA, która nie ma doświadczenia aktorskiego, więc reszta aktorów też musi grać chujowo. Ale ja nie wiem czy to przypadkiem nie była dobra decyzja, bo gdyby McGregor i Fassbender nie mieli tych śmiesznych akcentów, to dysonans między grą aktorską mógłby być dużo bardziej irytujący. Wydaje mi się też, że taka "sztuczność" pasuje do filmu o szpiegach, którzy próbują się nawzajem wystawić do wiatru. To, że muzyka znikała kiedy działo się coś niepokojącego sprawiało, że wszystko było (IMO) bardziej, eee, niepokojące :) No, a tak poza tym to reszta rzeczy w tym filmie jest całkiem fajna. Podoba mi się, że sceny walk nie są aż tak pocięte i zmontowane, jak to się dzisiaj robi - albo raczej są "inaczej" pocięte i zmontowane, niż to się dzisiaj robi. Choreografia (walk) też jest fajna, bo zamiast baletu jest przemoc jak w filmach z lat 60 i 70. No i może nie do końca idealny, ale to chyba jedyny (przynajmniej jedyny jaki mi przychodzi do głowy) dobry feministyczny film akcji.

      Sorry, że się rozpisałem, ale lubię ten film :)

      Usuń