sobota, 18 maja 2013

Werdykt, reż. Sidney Lumet (1982)

Jest jeszcze lepszy niż zapamiętałem. Jest wybitny. Lumet wraz z autorem scenariusza, Davidem Mametem, w pierwszej kolejności nie tyle portretują typową dla poważnie zaangażowanego kina prawniczego sytuację, w myśl której niedoskonałość prawa i instytucji stworzonych do jego egzekwowania, prowadzi do szeroko rozumianej niesprawiedliwości, co - przesuwając punkt ciężkości - pokazują z bardzo bliska, niemal intymnie, jak psychicznie niszczy ona jednostkę. Grany przez Paula Newmana, nieustannie roztrzęsiony (anty)bohater, aż żałosny w swoich słabościach i lękach, pogardzany z czasem nawet przez własnych klientów, to chyba jedyny w gatunku tak bardzo i tak niepatetycznie złamany przez system, przegrany prawnik. Sposób w jaki napisana i zagrana jest jego postać, do końca ma tutaj znacznie więcej wspólnego z przedstawianiem ofiar gwałtu/fizycznej przemocy, przez doświadczenie i pamięć traumy nieradzących sobie z życiem, niż z romantycznym typem upadłego bohatera, najpierw pijącego a potem podnoszącego się w imię sprawiedliwości. W porównaniu z odwagą i intensywnością z jaką gra Newman a kamera to pokazuje, cała czysto prawnicza (kryminalna) warstwa "Werdyktu" wydaje się być drugoplanowa, niemal pretekstowa, choć taka oczywiście nie jest. Ale też w tym tkwi siła filmu. Jednocześnie cierpkiego w przedstawianiu przeżartej hipokryzją rzeczywistości, i pięknego w swoim niecodziennym idealizmie - wskazującym na ścisłą zależność między etyką samą w sobie a psychofizyczną kondycją bohatera. Gdy w jednej z późniejszych scen, bodaj najmocniejszej w filmie, w rozmowie z niechętnym składaniu zeznań świadkiem, mówi on: "Pomóż mi", to nie brzmi to jak prośba o pomoc w wygraniu sprawy, ale o pomoc w ocaleniu siebie - swojego człowieczeństwa.

***
Mamet-scenarzysta w formie:
Stronniczy sędzia do Newmana: Jaka kwota zadowoliła by pana i pańską klientkę by wyjść i zapomnieć o sprawie?
Newman: Moja klientka nie może chodzić.  

4 komentarze:

  1. Muszę koniecznie obejrzeć ten film, właśnie ze względu na Paula Newmana. Czytałam o tej roli wiele dobrego, niektórzy twierdzą, że to jedna z najlepszych roli Newmana w karierze, jeśli nie najlepsza... Muszę tylko w końcu zdobyć ten film.
    Ps. Ciekawe jak potrafisz wydobyć esencję z filmu w kilku zdaniach ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie fakt, że jest jeszcze sporo filmów z Newmanem, których nie widziałem, sam bym chętnie napisał że ta jest najlepsza. To zdecydowanie jedna z Tych ról, które się proszą żeby tak je określać. Jest doskonały.

      Dzięki, to bardzo miłe, co piszesz. :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem Newman najlepszą rolę zagrał w "Nieugiętym Luke'u" (1967). No ale "Werdyktu" jeszcze nie widziałem.

      Usuń
  2. oj świetny, tak. Mam fioła na punkcie legal movies, ten jest rzeczywiście pod każdym względem bardzo dobry

    OdpowiedzUsuń