czwartek, 28 marca 2019

The Sniper, reż. Edward Dmytryk (1952)

Późny choć nawet jako taki niecodzienny film-noir, plasujący się gdzieś w pół drogi między "M - Morderca" Fritza Langa (1931) a "Żywymi tarczami" Petera Bogdanovicha (1968). Dorosły w ujęciu tematu męskiej frustracji i przemocy wobec kobiet. Okazjonalnie dydaktyczny, częściej w znakomicie wygrywanym stylu łączącym chłodną reportażową powściągliwość z właściwą kinu epoki skłonnością do ekspresyjnego obrazowania. Niewiele w tym klasycznej noirowej ikonografii, nocy niekoniecznie więcej niż dnia. Sporo za to San Francisco, bo opowiadając o strachu nad miastem Dmytryk nie poprzestaje na studiu i nagłówkach gazet, ale wychodzi na ulice, które żyją i ożywiają film tudzież to, co łatwo mogło się zestarzeć, a mało rzeczy starzeje się w kinie równie łatwo jak psychologizujący język, choć i pod tym względem trzyma "The Snaiper" dobry poziom. Znakomita jest scena w wesołym miasteczku, gdy tytułowy bohater daje upust swojej frustracji w agresywnej, ale społecznie akceptowanej ludycznej zabawie - czuć w niej liczbę mnogą, coś więcej niż jednostkowy przypadek, zaciśnięte pięści, napięte żyły na chorych czołach, niepokój, skrzywienie świata. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz