Dość niezwykły film o tym, że człowiek w czasie nie jest pojedynczy i o konfrontacji "ja" wczorajszego z "ja" dzisiejszym, w tym wszystkim (tym samym) również o zdradzie, ale inaczej, trochę jakby zza kulis i jakby w tej zdradzie było coś z opętania. Wyłaniający się z przeszłości enigmatyczny Baku jest niemal jak duch przezroczysty, jak zjawa, za którą, jak zahipnotyzowana albo lunatyczka we śnie, podąża Asako. Przypomina to trochę drugą nowelę z "Nine Lives" Rodrigo Garcii (2005), której bohaterka, pod wpływem spotkania z dawną miłością, podobnie zaskoczona zdradza teraźniejszość i cofa się do siebie sprzed lat, tyle że u Garcii jesteśmy w chwili, w jednym ujęciu w duchu realistycznym, a u Hamaguchiego przeszłość przejmuje kontrolę (choćby tylko na chwilę) w sposób dosłowny - jak potraktowana wprost metafora - a przez to również niesamowity.
Całkowicie wypadłam z obiegu (filmowego, książkowego i życiowego), ale coś mnie tknęło, żeby tu dziś zajrzeć. Bardzo dawno nie oglądałam dobrego filmu (byłam w kinie na nowym Tarantino, ale to nie to), myślę, że ten obraz mnie poruszy i przywróci apetyt na filmy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń