wtorek, 7 lipca 2020

The Night Digger, reż. Alastair Reid (1971)

Cały w jesiennych szarościach, jak przystało na brytyjski dreszczowiec, w którym na starcie jest starzenie się, uciekający czas i szanse na coś więcej, a na końcu melodramat na wietrzystym, stromym klifie. Bardzo hitchcockowy w znajdowaniu źródła skrzywienia i zagrożenia tuż obok, we własnym domu albo na podwórzu, ale efektowny inaczej, właściwie prowincjonalnie nieefektowny, pełen nie-młodości w obrazach twarzy i miejsc. Młody jest tu jedynie Norman Bates na motocyklu, zgwałcony kiedyś na polu przez grupę wulgarnych chłopek. I młode są jego ofiary, które pojawiają się na ekranie, jakby wyłącznie po to, aby mógł je wypatrzeć drapieżca. Na pierwszym planie jest grana przez Patricię Neal Maura – mieszkająca w za dużym domu i opiekująca niewidomą i niewdzięczną matką. Ta zła matka wydaje się początkowo wycięta z freakowego thrillera z późną Bette Davis albo Joan Crawford, choć ostatecznie jedynie wydaje. Jest śmieszna w swym skurczonym okrucieństwie jak własne odbicie w krzywym zwierciadle, ale przede wszystkim bezradna i słaba, zaś Neal poniekąd kontynuuje swoją przejmującą rolę z "Huda, syna farmera" Martina Ritta, podobnie smutna i desperacko samotna, podobnie coraz starsza.      









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz