piątek, 28 sierpnia 2020

Przesłuchanie, reż. Ina Weisse (2019)

Od pewnego momentu oglądałem jak rewers niedawnej "Przedszkolanki" Sary Colangelo - zafiksowanie na punkcie dziecięcego talentu, rozwalało tam świat bohaterki, ale też kazało jej wyjść poza siebie, był w niej głód czegoś większego, czego nie potrafiła wyrazić inaczej niż infantylnym językiem. W "Przesłuchaniu" to tylko szamotanina i dążenie do tzw. perfekcji; granej przez Ninę Hoss Annie zdecydowanie bliżej do Eriki z "Pianistki" Hanekego, z tą różnicą, że jest w niej nieco więcej ciepła, a najwięcej potrzeby ciepła. Cała opowieść o niej to ciągłe lawirowanie między ciepłym a zimnym. W może najczulszej scenie filmu, kiedy spontanicznie odwiedza kochanka, siadają w jego kuchni przed piekarnikiem, jak przed telewizorem (w jeszcze innej, Anna po powrocie do domu, wciąż w wyjściowym ubraniu, ogrzewa swoje ciało suszarką do włosów); odwrotnie, kiedy udaje się w odwiedziny do ojca, a szara, jesienna sceneria ustępuje śnieżnej, zimowej. Wychodząc i wracając do tego miejsca, tzn. do rodzinnego domu, "Przesłuchanie" jawi się jako opowieść o grzechach rodziców przechodzących na dzieci. Rygorystycznie wychowana przez surowego ojca Anna, nie odrywa się od niego, a staje nim, a zmierzający ku najzimniejszemu zakończeniu film, niepostrzeżenie zbliża do jeszcze innego dzieła Hanekego, tego o wstrętnych dzieciach i dyscyplinie, która rodzi zło.       





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz