Na jednym z poziomów ten mały, niezależny, niebanalny, również bardzo autorski film (Anderson napisał go, wyreżyserował, zmontował i wyprodukował) to kino nurtu rape & revenge. Bohaterkę, Julie, poznajemy w rok po tym, jak padła ofiarą gwałtu. Jest żoną i matką z domku na przedmieściach, która potajemnie dąży do zemsty na swoim oprawcy – wpływowym gangsterze przedwcześnie opuszczającym więzienie. Wykorzystując niedoskonałości systemu administracyjnego Julie – wiedziona w pierwszej chwili raczej impulsem niż planem – dubluje swoją tożsamość, staje się Robertą "Bobbie" King, samotną i swobodną kobietą spędzającą dużo czasu w należącym do mafijnej rodziny barze. Julie i Bobbie są różne jak archetypowi Jekyll i Hyde. Pierwsza jest wzorcowa, zduszona mieszczańskim konwenansem i przemocą, której doświadczyła, zastyga w kuchni nad kurczakiem niby android z usterką. Żywotną energię odzyskuje dopiero w swojej kreacji: Bobbie jest jej narzędziem zemsty, jej piękną wewnętrzną femme fatale, ale też rolą prawdziwszą od odtwórczyni, ucieczką do wolności, której Anderson – wyraźnie przekonany, że spełnienie kobiety to niekoniecznie posiadanie i wychowywanie potomstwa – bardzo ładnie, i ze świadomością wszystkich wpisanych w to dwuznaczności, kibicuje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz