środa, 22 czerwca 2022

 Watcher, reż. Chloe Okuno (2022)

Maika Monroe gra w "Watcher" Julię, młodą amerykankę, która wraz z mężem przeprowadza się do Bukaresztu. Kiedy widzimy, jak idzie ulicą, niepewna, czy osoba za nią nie jest prześladującym ją mężczyzną, łatwo pomyśleć o "Coś za mną chodzi". Chwilę później Julia wbiega do kina na ten sam film, na który grana przez Monroe Jay udawała się podczas feralnej randki w horrorze Davida Roberta Mitchella – na "Szaradę" Stanleya Donena. Nawiązanie jest dobre, bo żywe, niedekoracyjne – można wręcz uznać, że Julia to swoista wariacja na temat Jay w dorosłym życiu, kiedy zło jest już z innego niepokoju i – chociaż długo w ukryciu i niedookreślone – skonkretyzowało się.

A sam film – doskonały. Jego fabularna struktura jest nieskomplikowana jak w slasherze, ale scenariusz uważny, a rola Monroe i reżyseria Okuno imponujące. Świetnie tu grają szczegóły (czy prześladowca Julii nie przypomina figurki Draculi, którą kupuje ona w prezencie mężowi?), obce miejsca, obcy język, dystans, złowieszcze, bo zawsze trochę zbyt głośnie pukanie do drzwi, niepokój i narastający, samonapędzający się lęk, obrazy osamotnienia. W ostatnim akcie miasto nocą pustoszeje jakby ponad miarę: Julia jest zawsze samotna w kadrach, w mieszkaniu, na ulicy, w metrze i na bankiecie. W miarę jak narastają jej strach oraz nieufność ze strony innych, coraz więcej w filmie atmosfery przywodzącej na myśl paranoiczne horrory Polańskiego: "Lokatora", "Wstręt" i "Dziecko Rosemary". "Watcher" wydaje się jednocześnie hołdem i polemiką z nimi, bo perspektywa jest oczywiście inna: perspektywa kobiety z perspektywy kobiety, nic pośrodku











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz