czwartek, 13 października 2022

 Kino z kasety: Ulice, reż. Katt Shea (1990)


Czwarty film Katt Shei, reżyserki najlepiej znanej z tego piątego, czyli "Trującego bluszczu" (1992). Pierwsze cztery zrobiła dla wytwórni Rogera Cormana, grała też w jednej z głównych ról w produkowanej przez niego "Królowej barbarzyńców" Hectora Olivera (1985). Jej trzeci film, niskobudżetowy wampiryczny horror "Taniec przeklętych" z 1989, szybko doczekał się równie niskobudżetowego remake’u – w postaci "To Sleep With a Vampire" Adama Friedmana (1991). Zreamekowano również "Ulice" – w 1997 jako "Rumble in the Streets" (reż. Bret McCormic).

Fabuła "Ulic" wyrasta z podobnego miejsca, co w kilku popularnych w latach 80. ulicznych thrillerach, których bohaterką była prostytutka ścigana przez usiłującego ją skrzywdzić klienta/alfonsa/policjanta. Na ile się orientuję, trend zapoczątkowała brawurowa "Obyczajówka" Gary'ego Shermana (1982), potem były niewiele gorsze: "Anioł zemsty" Roberta Vincenta O'Neila (1983) i "Streetwalkin'" Joan Freeman (1985). Wszystkie trzy to bardzo miejskie kino, rozgrywające się w centrach, w Nowym Jorku lub zachodnim Hollywood. Tło "Ulic" jest znacząco inne: zamiast wielkomiejskiego gwaru, nabrzeżne scenerie kalifornijskiego Venice, więcej przestrzeni, morze, mewy, promenady i rządzący się własnymi prawami świat bezdomnych dzieciaków jak z najmroczniejszej adaptacji Piotrusia Pana.

To mój ulubiony film Shei. Trochę nastoletnie love story z przekonującymi Christiną Applegete i Davidem Mendenhallem w rolach ściganych nastolatków, trochę "Maniac Cop" w kolorze blond. Shea ma talent do kreowania scen o wyjątkowej atmosferze – na granicy prozaicznego i poetyckiego, realnego i śnionego. Działało to dobrze w "Trującym bluszczu", a w tym małym niezależnym filmie działa jeszcze lepiej. Jest w "Ulicach" twórcza wolność, kreatywność, ale też wrażliwość poszerzająca eksploatacyjną konwencję. Sekwencje z psychopatycznym policjantem mordującym kolejnych przyjaciół bohaterki, są sugestywne i brutalne, jednak zawsze czuć, że autorka jest po stronie ofiar, nie kata – są jak szrama na rzeczywistości, deformują ją i odrealniają.

Znakomite są w "Ulicach" zdjęcia. Barwy – najczęściej pomarańcz i czerwień, złociste czy może słoneczne za dnia, neonowe w nocy – obecne są na ekranie z jakimś naddatkiem, niejednokrotnie sprawiają wrażenie, jakby się impresjonistycznie rozmywały (we mgle, w oparach dymu lub pary) lub jakby wchłaniały w siebie resztę obrazu. Jak w innych wczesnych filmach Katt Shei operatorem "Ulic" był Phedon Papamichael, niedługo później dostrzeżony przez główny nurt, częsty operator filmów Alexandara Payne'a. W 1989, w początkach swojej kariery robił zdjęcia do udanego nowelowego horroru "After Midnight" Jima i Kena Wheatów, o którym w następnym odcinku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz