wtorek, 3 stycznia 2023

Duchy Inisherin, reż. Martin McDonagh (2022)

Określenie "głupi" pojawia się się w filmie McDonagha wyjątkowo często, pełni w nim kluczową rolę, choć istnieje dość przewrotnie: dla większości mieszkańców tytułowego Inisherin, niewielkiej wyspy u wybrzeży Irlandii, głupcem jest grany przez Colina Farrella Padraic, a jednak to nie on, ale Colm (Brendan Gleeson) odcina sobie nożycami palce, ponieważ męczy go i frustruje, że zagaduje do niego niedawny przyjaciel – którego z dnia na dzień przestał lubić; którego może nigdy naprawdę nie lubił.

Colm ma według własnych słów: silne poczucie upływającego czasu, ma też muzyczne ambicje, rezygnuje więc z przyjaciela, z którym znajomość nic mu nie daje, nie wzbogaca, rezygnuje, by zająć się sztuką – tym, co przetrwa. Fakt, że aby dopiąć swego i odseparować od Padraica, decyduje się na ucinanie palców u dłoni – zdecydowanie niezbędnych dla grającego na skrzypcach muzyka – przy czym decyduje się na to zaskakująco szybko, jakby tu również nie chciał tracić czasu (na uwagę Padraica dlaczego akurat to, skoro jest wiele innych, mniej drastycznych metod przekonywania, nie udziela odpowiedzi), świadczyć może o czymś jeszcze innym poza głupotą.

O czym jednak, tego film nie precyzuje. Może Colm wie, że nie jest w stanie skomponować czegoś, "co przetrwa", może cierpi na załamanie nerwowe, może okrucieństwo względem Padraica, ostentacyjne poirytowanie, zmęczenie nim, cierpiętnicze pozy, samookaleczenie, może to tylko okrutna egzystencjalna zabawa – wypełnianie nową formą starego życia? W jednej ze scen, opowiadając Padraicowi o utworze, który skomponował, Colm mówi, że początkowo chciał zagrać go na jego pogrzebie... Dlaczego właściwie to mówi? Na jakim pogrzebie? Skąd przypuszczenie, że zdrowy, znacznie młodszy od niego Padraic miałby umrzeć wcześniej i to już wkrótce? Czy Colm liczył na samobójstwo odtrąconego i osamotnionego przyjaciela? Zważając na fakt, jak istotną rolę pełni w twórczości McDonagha motyw samobójstwa – wyraźnie obecny w każdym z jego filmów, również w "Duchach Inisherin" – wydaje się to całkiem prawdopodobne. Czym by się nie kierował: depresją, sadyzmem, ambicją, szaleństwem, nudą, Colm niszczy świat.

Pierwsza sekwencja filmu jest idylliczna, i w scenerii zielonych pól i pogodnej tonacji. Padraic, nieświadomy odrzucenia, które wkrótce go spotka, jest uśmiechnięty. To dobry człowiek (mieszkańcy Inisherin mówią, że "miły", co ma mu czegoś ujmować), nawet bardzo dobry. Przypomina mi tytułowego bohatera "Szczęśliwego Lazzaro" Alice Rohrwacher, podobnie jak Lazzaro Padraic to "prostaczek boży", prostolinijny i niewinny, dobry dla innych, czuły dla zwierząt. Nie tyle żyje w raju – nie sposób uznać za rajską tak nieprzychylną i okrutną rzeczywistość Irlandii roku 1923 – co nosi go w sobie, żyje w czasie rajskim, w mitycznym czasie sprzed wygnania, sprzed ambicji (a więc porównania), czasie, o którym w "Nieznośnej lekkości bytu" Kundera pisał, że jest zbudowany na powtórzeniu, na szczęściu i harmonii płynących z powtórzenia.  

Colm odrzucający Padraica w imię sztuki, wyższych ideałów – choć niewykluczone, że może jednak tych najniższych – paradoksalnie odrzuca to, co w jego życiu prawdziwe, najprawdziwsze (a tym samym może również najbliższe sztuce jako takiej). Ciekawe, że relacja obu bohaterów jest przeciwstawna tej z "In Bruges", pełnometrażowego debiutu McDonagha. W tamtym filmie Ken (Gleeson) poświęcał się dla granego przez Farrella Raya, oddawał życie, aby zapewnić przyjacielowi szansę na odpokutowanie zła. Tu jest niejako odwrotnie: Colm łamie niewinność Padraica, wypędza go z jego raju, pali raj: ostatni obraz "Duchów Inisherin" jest powrotem do sekwencji z początku: to ta sama ziemia, ale tym razem wygląda na spaloną.
        
Na niezawoalowanym alegorycznym poziomie "Duchy Inisherin" to opowieść o skonfliktowanej Irlandii. Jest kwiecień 1923, drugi rok wojny domowej. Zza wody co rusz dobiegają mieszkańców odgłosy bratobójczej walki – jak w teatralnym przedstawieniu, w którym zza sceny słychać wystrzały i wybuchy. W jednej początkowych scen Padraic znajduje w domu Colma i na chwilę przymierza maskę jak z teatru Kabuki. W innej, zwrócony w stronę morza, cicho życzy walczącym powodzenia, ale dodaje, że nie rozumie, dlaczego i o co walczą. Podobnie niezrozumiałe jest dla niego zachowanie (walka) Colma. McDonagh nie unika prostej metaforyki, ale niby dlaczego miałby jej unikać lub komplikować ją? Jego twórcza wrażliwość jest zdecydowanie bliżej Padraica niż Colma. "Duchy Inisherin" to film przejmująco humanistyczny i bolesny. Piszą, że komedia, ale niewiele się śmiałem.  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz