poniedziałek, 1 stycznia 2024

Noc 12 pażdziernika, reż. Dominik Moll (2022)

 

 

Jest coś zadziwiającego w tym filmie, surowym w przedstawieniu, realistycznym, ale z mocno akcentowanym elementem obcości. Zadziwiające są sceny przesłuchań: galeria podejrzanych mężczyzn, narcystycznych i szowinistycznych małomiasteczkowych potworów, z których każdy kolejny mógłby być tym, który zabił. Po drugiej stronie dwóch z policjantów: starszy Marceau, który wcale nie chciał tej roboty, "marzył żeby zostać nauczycielem francuskiego, przekazywać jego wielkość", i młodszy Yohan, inteligentniejszy od kolegów, introwertyczny, niewinny w swojej odrębności. W kapitalnej scenie rozmowy z sędziną mówi: "Coś jest nie tak między nimi [podejrzanymi mężczyznami] a kobietami" tonem, jakby mówił o niepojętej anomalii, o kryzysie rzeczywistości.

Opowiadający o śledztwie w sprawie zabójstwa 21-letniej Clary, film Dominika Molla wpisuje się w tradycję inspirowanych faktami dużych, choć lokalnych, kryminałów o nierozwiązanych zbrodniach, filmów jak "Zagadka zbrodni" Bonga Joon-ho (2003), "Zodiak" Davida Finchera (2007) czy "Niech Bóg nam wybaczy" Rodrigo Sorogoyena (2016), ale przypomina je głównie w punkcie wyjścia. Zrealizowany z mniejszym rozmachem, jest mniej "stylowy", w naturalnych obrazach niemal kameralny, bardzo przy tym ekscentryczny, filozoficzny: zbrodnia to wyrwa, przez którą do rzeczywistości wlewa się absurd; jako taka "Noc 12 października" przypomina film Davida Lyncha wyczyszczony z surrealizmu i metafizyki. To skojarzenie wydaje się zresztą celowe i świadomie przez Molla podprowadzane: Clara to kolejna Laura, Yohan to kolejny Cooper, tu również tajemnica jest nieuchwytna. Od rozpoczynającej film informacji o statystykach nierozwiązanych spraw, wiemy, że zbrodnia na Clarze pozostanie nierozwiązana; pytanie, jak radzić sobie z tą niesprawiedliwością, jest ostatecznie równie ważne, jak pytanie "kto?". Jakąś odpowiedź, gorzką, choć niepozbawioną czegoś jaśniejszego, daje druga część, rozgrywająca się w trzy lata po zabójstwie, w 2019 roku, w rzeczywistości wyraźnie dojrzewającej. Wcześniej jest scena, w której jeden z policjantów ma już dosyć i krzyczy na kolegę, aby zatrzymał samochód na środku drogi do miasta, wychodzi, idzie gdzieś w przyrodę, w stronę gór, do końca filmu już nie wraca (wysyła jedynie pocztówkę ze zdjęciem goryczki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz