W jednej z początkowych scen "Pokoju nauczycielskiego" Carla Nowak przyłapuje swojego ucznia na ściąganiu w trakcie sprawdzianu. Mimo że dowody są bezdyskusyjne, Tom kategorycznie zaprzecza, a gdy po lekcji zostaje z nauczycielką sam, nie ustępuje. Jego urażenie przechodzi w gniew, przeprosiny nie są przeprosinami, ale słowami, które należy w takiej sytuacji wypowiedzieć i które Tom opatruje złośliwym, małostkowym komentarzem. Jest w tej niepozornej, ale drażniącej i dość intensywnej scenie intrygujące przesunięcie: przyłapany oddaje cios osobie przyłapującej, oddaje z niekłamanym oburzeniem, jakby samo wysunięcie oskarżenia było niewłaściwe, niegodne. Niedługo później zajście powraca echem w dalece poważniejszej w konsekwencje scenie konfrontacji Carli z panią Kuhn, sekretarką, którą nauczycielka nie bez podstaw oskarża o kradzież. Mimo że Carla wyraźnie stara się rozwiązać problem dyskretnie, oskarżona reaguje gniewem, który przechodzi w werbalną agresję: w akcie obrony zawstydza, czy wręcz upokarza nauczycielkę.
Obie sytuacje, nawet nie tyle osobno, ile razem, przywodzą mi na myśl miniaturę Kafki, w której przyłapany na kradzieży sklepowy subiekt, stojąc nad otwartą kasą i wciąż trzymając w dłoni skradzione pieniądze, powtarza: "Nie ukradłem, nie ukradłem...". Zdemaskowanie to w nich tylko punkt wyjścia, więcej zaczyna niż rozwiązuje. Sednem jest wszystko to, co później: absurdalne i zadziwiające "nie ukradłem, nie ściągałem, powinnaś się wstydzić...". Podobną konstrukcję ma cały film: kwestia winy lub niewinności, także piętna związanego z raz rzuconym oskarżeniem, jest istotną, ale nie kluczową częścią szkolnego kryzysu. Kluczowy jest konflikt sam w sobie i narastający w konsekwencji chaos, jego destrukcyjna siła, stałe przekraczanie małych i większych granic. W samym centrum kryzysu znajduje się wywołana w pierwszym zdaniu Carla: oddana swojej pracy empatyczna nauczycielka, której kamera nie traci z oczu ani na moment, podobnie jak prawie nigdy nie wychodzi poza teren szkoły. Wyjątkiem jest scena, gdy bohaterka biegnie za uczniem, który chwilę wcześniej zaatakował ją i ukradł laptopa.
Bo też jak przystało na postać znajdującą się w centrum burzy, Carla jest nieustannie aktywna, niemal zawsze w ruchu niczym bohaterka filmu gatunkowego, ale bliższa ziemi, szkolnej klasy i korytarza, jest jak mądra negocjatorka, która robi, co może, aby naprawić sytuację. Carla po równo wzbudza szacunek i sympatię. Wzorcowa, ale ludzka, popełnia błędy jednak skłonna do autorefleksji, przyjmuje je. Znaczące, że tematy o których rozmawia z uczniami (od rozważań matematycznych po astronomiczne, nawet teologiczne) układają się w swego rodzaju komentarze do rozgrywających się w szkole wydarzeń. Zwykle to czysto filmowy "przypadek", część większego konceptu, czasem to jednak celowe działaniem nauczycielki nakierowane na rozwiązanie konfliktu. Carla jest też trochę outsiderką, sumienność i etyczny nerw wyróżniają ją na tle pozostałych nauczycieli, ma przy tym obce (polskie) korzenie, których się wyraźnie krępuje. I jak na obcą przystało, to na niej w dużej mierze koncentruje się gniew zaangażowanych w konflikt: uczniów, ich rodziców oraz części współpracowników. To zresztą bardzo sugestywnie oddana, wyjątkowo dotkliwa warstwa filmu Cataka – naturalność, z jaką zła energia przepływa między ludźmi, jednakowo dziećmi i dorosłymi. zaraża niby wirus, aktywuje się, zmusza do małych podłości, okrucieństwa, które niczemu nie służy, tylko sobie.
Obcym i pod pręgierzem jest też Oskar, najzdolniejszy z uczniów Carli, złośliwie przezywany w klasie nerdem, syn pani Kuhn, który na oskarżenie rzucone pod adresem matki reaguje sprzeciwem i narastającym, autodestrukcyjnym buntem. Napiętnowany przez część rówieśników, potrafi jednocześnie tak pokierować większością z nich, by zaognić szkolny kryzys. W którymś momencie Carla daje mu kostkę Rubika, tłumaczy jej działanie, mówi o algorytmie, sekwencji zdarzeń będących odpowiedzią na rozwiązanie sytuacji. Można powiedzieć, że cała aktywność nauczycielki sprowadza się w filmie do odkrycia właściwego algorytmu. Posiłkując się raz jeszcze po porównaniem z okolic kina gatunków: jeśli Carla jest dobrą protagonistką, tą, której działania nakierowane są na przywrócenie światu równowagi, to zbuntowany Oskar jest zarówno jej antagonistą, jak i największą ofiarą rzeczywistości, która wypadła z ram, tym, którego należy chronić, może ocalić. Kryje się w tej pozornej, przejmującej sprzeczności prawdziwie serce tego doskonałego filmu.